Archetyp o którym mowa w tytule reprezentują mityczni bogowie - Odyn, Mithras i Wisznu - słoneczni wojownicy o wielkiej magicznej mocy, których to postaci nie należy jednak rozumieć na sposób religijny, ani też zbyt "łopatologicznie" dosłowny. Tu trzeba trochę fantazji i polotu, gdyż byty owe są raczej wymyślone, co nie zmienia faktu że jako takie są swego rodzaju "drogowskazem" dla magów i wojowników, mającym im wskazywać prawdziwie mocarne aspekty, drzemiące w ludzkiej naturze.
Obecność Odyna w tej wyszczególnionej przeze mnie "grupie solarnej", może się wydać kontrowersyjne gdyż jest on dość "mroczny", i pozornie nie pasuje do solariuszy, jednak nic bardziej mylnego, ponieważ jednym z jego głównych symboli jest właśnie krzyż słoneczny. Idol ten zstępuje do świata przyrody jako światło słoneczne, dociera do wewnętrznej bestii Człowieka, staje się jednością ze swoją zwierzęcością, czyli tym co się zwie "fachowo' tantryczną siłą, zostając patronem wilkołaków/berserkerów.
Choć może to wszystko wyglądać mrocznie, to jednak cały czas jest to światło słoneczne i jego boskie właściwości a nie inaczej, tyle tylko że dawni Normanowie będąc ludem dość dzikim i nieokiełznanym duchowo, nie zdążyli swego groźnego boga zmienić w lalusia, jak to miało miejsce pośród ludów "cywilizowanych". Oni po prostu jak się tylko "ucywilizowali" to przeszli od razu na chrześcijaństwo, zostawiając rodzimy kult w swojej pierwotnej i surowej formie, a bynajmniej w większości.
Wygląda to inaczej pośród tych ludów cywilizowanych u których panował spory liberalizm religijny, oraz tych które zachowały rodzime wierzenia w warunkach "udomowienia" czego dobrym przykładem są Indie, gdzie główny reprezentant tematycznego archetypu czyli Wisznu, został wypiękniony do poziomu lalusiowatego bawidamka. Cały ten proces ma głównie na celu zmniejszenie pierwotnej grozy, jaką budzą tacy solarni idole pośród "udomowionych zwierzątek", za to ubierane w piórka wojowniczej grozy są w zamian bóstwa lunarne, mające z owymi domenami mało wspólnego, co widać choćby po tym że cechy takie jak siła i odwaga nie są im miłe, a bojowa otoczka jest tylko na pokaz.
Taki wygładzony do obrzydliwości Wisznu, pozostaje jednak potężnym i wojowniczym bogiem, głównym pogromcą sił zła w hinduskim panteonie. Pośród jego awatarów, połowę stanowią wojownicy/pogromcy, w tym groźny "Człowiek-Lew" Narasinha, a do tego jego najlepszym przyjacielem, użyczającym mu swego grzbietu i wielkich skrzydeł, jest równie wspaniały co krnąbrny orzeł Garuda, drapieżny i nieprzejednany wróg wszystkich węży/Nagów, co pokazuje dość jasno tą drugą, mniej "gładką" stronę owego boskiego archetypu.
Pobocznym powodem wygładzenia jest również to, że takie "wypolerowanie" daje możliwość przebywania w świetle dnia różnym słonecznym magom, inaczej musieli by stać się nocnymi bestiami wpatrzonymi w światło Słońca odbite od Księżyca, niczym mityczne wampiry i wilkołaki, królowie mroku tylko pozornie nielubiący słonecznego światła, a tak naprawdę wolący być sobą w nocy, niż udawać za dnia. Nie wszystkim to jednak odpowiada, dlatego się przystosowują do dziennego bytowania, za cenę wypolerowania.
Obecność Odyna w tej wyszczególnionej przeze mnie "grupie solarnej", może się wydać kontrowersyjne gdyż jest on dość "mroczny", i pozornie nie pasuje do solariuszy, jednak nic bardziej mylnego, ponieważ jednym z jego głównych symboli jest właśnie krzyż słoneczny. Idol ten zstępuje do świata przyrody jako światło słoneczne, dociera do wewnętrznej bestii Człowieka, staje się jednością ze swoją zwierzęcością, czyli tym co się zwie "fachowo' tantryczną siłą, zostając patronem wilkołaków/berserkerów.
Choć może to wszystko wyglądać mrocznie, to jednak cały czas jest to światło słoneczne i jego boskie właściwości a nie inaczej, tyle tylko że dawni Normanowie będąc ludem dość dzikim i nieokiełznanym duchowo, nie zdążyli swego groźnego boga zmienić w lalusia, jak to miało miejsce pośród ludów "cywilizowanych". Oni po prostu jak się tylko "ucywilizowali" to przeszli od razu na chrześcijaństwo, zostawiając rodzimy kult w swojej pierwotnej i surowej formie, a bynajmniej w większości.
Wygląda to inaczej pośród tych ludów cywilizowanych u których panował spory liberalizm religijny, oraz tych które zachowały rodzime wierzenia w warunkach "udomowienia" czego dobrym przykładem są Indie, gdzie główny reprezentant tematycznego archetypu czyli Wisznu, został wypiękniony do poziomu lalusiowatego bawidamka. Cały ten proces ma głównie na celu zmniejszenie pierwotnej grozy, jaką budzą tacy solarni idole pośród "udomowionych zwierzątek", za to ubierane w piórka wojowniczej grozy są w zamian bóstwa lunarne, mające z owymi domenami mało wspólnego, co widać choćby po tym że cechy takie jak siła i odwaga nie są im miłe, a bojowa otoczka jest tylko na pokaz.
Taki wygładzony do obrzydliwości Wisznu, pozostaje jednak potężnym i wojowniczym bogiem, głównym pogromcą sił zła w hinduskim panteonie. Pośród jego awatarów, połowę stanowią wojownicy/pogromcy, w tym groźny "Człowiek-Lew" Narasinha, a do tego jego najlepszym przyjacielem, użyczającym mu swego grzbietu i wielkich skrzydeł, jest równie wspaniały co krnąbrny orzeł Garuda, drapieżny i nieprzejednany wróg wszystkich węży/Nagów, co pokazuje dość jasno tą drugą, mniej "gładką" stronę owego boskiego archetypu.
Pobocznym powodem wygładzenia jest również to, że takie "wypolerowanie" daje możliwość przebywania w świetle dnia różnym słonecznym magom, inaczej musieli by stać się nocnymi bestiami wpatrzonymi w światło Słońca odbite od Księżyca, niczym mityczne wampiry i wilkołaki, królowie mroku tylko pozornie nielubiący słonecznego światła, a tak naprawdę wolący być sobą w nocy, niż udawać za dnia. Nie wszystkim to jednak odpowiada, dlatego się przystosowują do dziennego bytowania, za cenę wypolerowania.
Ifryt z Lechistanu
Komentarze
Prześlij komentarz